Skip to main content

Polska: Aborcyjne polowanie na czarownice przeciwko kobietom i lekarzom

Penalizacja i ściganie domniemanych „przestępców” narusza prawa człowieka

Ludzie demonstrują przed komisariatem policji w czasie protestu solidarnościowego z Joanną w Krakowie, Polska, 25 lipca 2023. © 2023 Beata Zawrzel/NurPhoto via AP Photo.

(Londyn) – Polski rząd atakuje ludzi za rzekome działania związane z aborcją, potęgując atmosferę strachu i zwiększając ryzyko dla kobiet i dziewcząt – poinformała dziś organizacja Human Rights Watch. Wideo opublikowane dziś przez Human Rights Watch pokazuje w jaki sposób wątpliwe wykorzystanie przez rząd swoich uprawnień do ścigania rzekomej działalności związanej z aborcją zagraża m.in. prywatności, autonomii i zdrowiu kobiet.

Od czasu wprowadzenia niemal całkowitego zakazu legalnej aborcji w 2020 roku, polskie władze coraz częściej wszczynają dochodzenia na wątpliwych podstawach prawnych przeciwko kobietom i dziewczętom poszukującym pomocy medycznej w przypadku poronień lub po legalnych aborcjach farmakologicznych. To samo spotyka lekarzy. Polskie prawo nie kryminalizuje osób samodzielnie dokonujących aborcji, ale każdego kto przeprowadza aborcję lub pomaga w jej dokonaniu poza ściśle określonymi przesłankami prawnymi. Organy władzy wszczynają dochodzenia w celu znalezienia podstaw do ścigania członków rodziny, przyjaciół i pracowników służby zdrowia za nielegalne przeprowadzanie aborcji lub pomoc w przerwaniu ciąży.

Takie bezwzględne ściganie przez polskie władze osób próbujących uzyskać lub zapewnić podstawową opiekę zdrowotną można opisać jedynie jako polowanie na czarownice – powiedziała Hillary Margolis, starsza badaczka praw kobiet w Human Rights Watch. – Rząd nadmiernie wykorzystuje policję i sądownictwo do realizacji swojego programu sprzecznego z prawami człowieka i wprowadza agresywną politykę do domów, szpitali i gabinetów lekarskich

W wywiadach z Human Rights Watch lekarze, prawnicy i kobieta, która dokonała legalnej aborcji farmakologicznej, opisywali szeroko zakrojone i spekulacyjne dochodzenia oraz nieproporcjonalne przeszukania będące elementem krucjaty mającej na celu znalezienie podstaw do ścigania za pomoc lub przeprowadzenie aborcji. Kryminalizacja osób przeprowadzających lub pomagających w aborcjach w bezpodstawny sposób ingeruje w prawo do zdrowia, prowadząc do poważnych skutków zdrowotnych u osób potrzebujących aborcji.

Ponadto wiadomo, że od stycznia 2021 roku co najmniej sześć kobiet zmarło po tym, jak lekarze nie przerwali ich ciąży pomimo komplikacji, które stanowiły zagrożenie dla ich zdrowia lub życia, co nadal stanowi przesłankę do legalnej aborcji w Polsce. Prokuratura wszczęła dochodzenia we wszystkich sześciu sprawach, z których pięć jest w toku w chwili pisania tego tekstu. W szóstej sprawie prokuratora umorzyła postępowanie bez podania przyczyn.

Kobiety i dziewczęta poddawane są intensywnej lustracji pod kątem domniemanych działań związanych z aborcją w sytuacji gdy potrzebują pilnej pomocy medycznej. Joanna (32 l.) opisała, jak w kwietniu br. policja zażądała od niej rozebrania się do naga i przeprowadzenia rewizji osobistej, po tym, jak Joanna samodzielnie dokonała aborcji farmakologicznej, co w świetle prawa jest legalne.

Joanna zadzwoniła do swojego psychiatry z prośbą o pomoc w związku z napadami silnego lęku. Podczas rozmowy powiedziała psychiatrze, że dwa tygodnie wcześniej przerwała ciążę, a ta wezwała pogotowie i policję. Policjanci przybyli do mieszkania Joanny wraz z ratownikiem medycznym i eskortowali ją do dwóch różnych szpitali, gdzie zażądali od niej rozebrania się w celu rewizji osobistej.

[Policjantki] kazały mi się rozebrać, przykucnąć i zakaszleć – powiedziała Joanna. – Stałam po prostu przed nimi, nie zdjęłam majtek. (...) Próbowałam zrobić krok do tyłu, ale za mną była tylko ściana. Czułam, jakbym przestała być człowiekiem. 

Prawniczka reprezentująca Joannę i inne osoby poddane inwazyjnym przeszukaniom i przesłuchaniom powiedziała, że takie próby „zarzucania wędki żeby coś upolować” nie mają wystarczającej podstawy prawnej i są wykorzystywane tylko w ściganiu aborcji. – To przeszukiwanie dla samego przeszukiwania. Nie jest to zgodne z prawem, ponieważ śledztwo nie może zostać wszczęte bez podstaw do podejrzeń. (...) Tylko w związku z aborcją odbywa się to w ten sposób. Działania te stanowią również poniżające traktowanie z naruszeniem międzynarodowych praw człowieka.

Przypadki udokumentowane przez Human Rights Watch udowadniają, że polskie organy ścigania wzmożyły ściganie kobiet, dziewcząt i pracowników opieki zdrowotnej od momentu gdy politycznie skompromitowany Trybunał Konstytucyjny wydał w październiku 2020 roku wyrok, która praktycznie wyeliminowała legalną aborcję w Polsce. Wyrok, który wszedł w życie 27 stycznia 2021 roku, usunął jedną z trzech przesłanek, na podstawie których można było legalnie przerwać ciążę.

Badania niezmiennie dowodzą, że przepisy kryminalizujące lub ograniczające dostęp do aborcji nie eliminują jej, ale skłaniają ludzi do poszukiwania aborcji w sposób, który może zagrażać ich zdrowiu psychicznemu i fizycznemu oraz podważać ich autonomię i godność.

Od momentu dojścia do władzy przez partię Prawo i Sprawiedliwość (PiS) w 2015 roku, polski rząd nieustannie atakuje prawo do zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, w szczególności dostęp do aborcji. Partia rządząca złożyła wniosek dotyczący prawa do aborcji do Trybunału Konstytucyjnego po tym, jak Sejm odrzucił projekt przyjęcia przepisów skutecznie zakazujących legalnej aborcji.

Ataki na prawa kobiet są rezultatem przejęcia przez władzę części wymiaru sprawiedliwości i demontażu demokratycznych mechanizmów kontroli i trójpodziału władzy. Pod rządami PiS, polskie władze systematycznie podważają praworządność, atakują niezależność sądownictwa i skutecznie kontrolują m.in. Trybunał Konstytucyjny. Rząd dąży – także za pośrednictwem policji i sądów – do uciszenia niezależnych grup społeczeństwa obywatelskiego, osób aktywistycznych, i tych, którzy protestują przeciwko jego polityce.

Pod ostrzałem znaleźli się także obrońcy prawa do aborcji. W marcu 2023 roku warszawski sąd skazał Justynę Wydrzyńską, współzałożycielkę grupy aktywistycznej Aborcyjny Dream Team, za pomoc kobiecie w zakupie tabletek do aborcji farmakologicznej. Wydrzyńska, która została skazana na osiem miesięcy prac społecznych, zapowiedziała apelację od wyroku.

Polski rząd powinien pilnie zdekryminalizować aborcję i pomoc w jej przeprowadzeniu, oraz zapewnić bezpieczny i legalny dostęp do aborcji. Rząd i władze powinny natychmiast zaprzestać budzących wątpliwości dochodzeń związanych z aborcją oraz zapewnić kobietom i dziewczętom dostęp do niezbędnej opieki w zakresie zdrowia reprodukcyjnego w godnych i poufnych warunkach, a pracownikom służby zdrowia – możliwość świadczenia takiej opieki bez obawy o konsekwencje prawne.

Władze powinny również zaprzestać ataków na obrońców praw kobiet i praw reprodukcyjnych. Działania władz – i wykorzystanie przez nią niedemokratycznych środków do realizacji swoich celów – budzą poważne obawy co do naruszeń wartości leżących u podstaw Unii Europejskiej i międzynarodowych zobowiązań Polski w zakresie praw człowieka.

Ścigając kobiety i dziewczęta, które potrzebują opieki medycznej, a także lekarzy, którzy taką opiekę zapewniają, polski rząd wykorzystuje swoją władzę do terroryzowania obywateli, zamiast do ochrony ich podstawowych praw – powiedziała Margolis. Nasilenie ataków i nękania osób rzekomo związanych z aborcją oznacza, że każdy może paść ofiarą tych wysiłków i doświadczyć naruszeń swojej prywatności, godności i prawa do zdrowia.

Dodatkowe informacje na temat wzmożonych ataków na rzekome działania związane z aborcją

Na mocy orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r. aborcja ze względu na „duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” jest niezgodna z Konstytucją. Orzeczenie zlikwidowało jedną z niewielu i najbardziej dostępną podstawę prawną do aborcji oraz jeszcze bardziej zaostrzyczyło już restrykcyjne prawo. Przed wyrokiem, ponad 90 procent z około 1 000 legalnych aborcji przeprowadzanych rocznie w Polsce opierało się na tej przesłance.

Polskie prawo zezwala obecnie na aborcję jedynie w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety lub gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa. Jednak w praktyce liczne przeszkody poważnie ograniczają dostęp do opieki zdrowotnej w takich przypadkach, o czym świadczą przypadki śmiertelne kobiet w ciąży, którym odmówiono przerwania ciąży.

Trybunał Konstytucyjny uznawany jest powszechnie za skompromitowany politycznie, m.in. przez Komisję Wenecką – organ doradczy Rady Europy.

W okresie od kwietnia do września br. organizacja Human Rights Watch przeprowadziła wywiady z kobietą, która została przesłuchana przez policję po samodzielnym dokonaniu aborcji farmakologicznej oraz z dwojgiem ginekologów, którzy twierdzili, że stali się celem ataków za rzekome zapewnianie dostępu do aborcji lub popieranie prawa do aborcji. Organizacja Human Rights Watch przeprowadziła także wywiad z prawnikiem reprezentującym 17-letnią dziewczynę przesłuchiwaną przez policję po zażyciu tabletek aborcyjnych oraz z prawniczką reprezentującą dwie kobiety przesłuchiwane przez policję, jedną po aborcji farmakologicznej, a drugą po poronieniu. We wszystkich trzech przypadkach policja przeszukała także domy przesłuchiwanych kobiet i dziewcząt oraz skonfiskowała ich rzeczy osobiste, w tym telefony. Polskie media donoszą o innych przypadkach podobnych do tych, których doświadczyły osoby, z którymi rozmawiała Human Rights Watch.

Władze skonfiskowały całą dokumentację medyczną pacjentów należącą do jednego z lekarzy. Human Rights Watch przeprowadziła również wywiady z trzema pacjentkami, których akta zostały zabrane, oraz z dwojgiem prawników związanych ze sprawą.

Zgłoszona na policję przez swoją psychiatrę

W kwietniu 2023 r. Joanna przeprowadziła legalną, samodzielną aborcję farmakologiczną w swoim domu w Krakowie. Około dwa tygodnie później skontaktowała się ze swoim psychiatrą z powodu napadów lęku, które odczuwała. Wyraźnie powiedziała psychiatrze, że nie zamierza zrobić sobie krzywdy. Mimo to, przed jej mieszkaniem pojawił się ratownik medyczny w towarzystwie policji, z którą skontaktował się psychiatra. Dwóch funkcjonariuszy przeszukało jej mieszkanie i chiało zabrać  telefon Joanny, mówiąc, że „może być dowodem w sprawie”, nie precyzując, o jakie przestępstwo może chodzić.

W karetce pogotowia policja uniemożliwiła jej skorzystanie z własnego telefonu w celu poinformowania siostry o swoim miejscu pobytu. – Wtedy zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak – powiedziała Joanna. – Wiedziałam, że nie złamałam prawa co do sposobu, w jaki zdobyłam pigułki, ale nie miało to znaczenia.

Policjanci eskortowali ją do szpitala, gdzie wraz z dwoma dodatkowymi funkcjonariuszami otoczyli ją w sali przyjęć. Później, w drugim szpitalu, dwie policjantki weszły do pokoju, w którym ginekolog badał Joannę. Bez podania powodu zażądały, aby Joanna rozebrała się do naga, kucnęła i kaszlnęła. Joanna odmówiła. – Powtarzały tylko: „rozbierz się, przykucnij, kaszlnij” – opowiedała Joanna.

Joanna zdjęła podkoszulek i stanik, ale nie majtki. Opisała, że czuła się jak uwięzione zwierzę. – Próbowałam zrobić krok do tyłu, ale za mną była tylko ściana. Czułam, jakbym przestała być człowiekiem. Nie chciałam zdejmować majtek, bo miałam podpaskę, która była brudna. To było zbyt upokarzające. Coś sprawiło, że krzyknęłam: „Czego ode mnie chcecie?!”.

Joanna powiedziała, że oddała funkcjonariuszom swój telefon komórkowy, aby zapobiec fizycznemu przeszukaniu, które jej zdaniem „by ją złamało”. Podczas pobytu w szpitalu Joanna zdała sobie sprawę, że jej laptop został skonfiskowany. Kilka tygodni później policja wezwała ją do złożenia zeznań, ale nie poinformowała jej, kto lub co jest przedmiotem dochodzenia.

Kamila Ferenc, prawniczka Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny w Warszawie, która reprezentuje Joannę, powiedziała, że postępowanie w sprawie pomocy w nielegalnej aborcji jest nadal w toku, mimo że prokuratorzy nie mogą postawić Joannie zarzutu popełnienia tego przestępstwa i nie ma innych potencjalnych podejrzanych. Ferenc reprezentuje również Joannę w dwóch sprawach przeciwko policji za nieproporcjonalne i bezpodstawne przeszukanie, które naruszyło prawa Joanny, doprowadziło do nieludzkiego traktowania i bezpodstawnej konfiskaty jej rzeczy osobistych, a także za naruszenie przepisów o ochronie danych w związku z publikacją jej danych osobowych. W chwili pisania tego tekstu sprawy są w toku.

Przesłuchiwana przez policję po poronieniu

W lipcu br. 41-letnia kobieta opowiedziała publicznie o przesłuchaniu przez policję po utracie ciąży w czerwcu 2022 r. Kobieta powiedziała, że wezwała karetkę pogotowia do domu w Warszawie z powodu mocnego krwawienia po poronieniu w 19. tygodniu ciąży. Policjanci stali przed szpitalną salą kobiety, nalegając na lekarzy, aby zezwolili na jej przesłuchanie, a następnie wyszli za nią ze szpitala.

Kolejni policjanci czekali przed jej domem, gdzie wypompowali szambo i dokładnie je sprawdzili, twierdząc, że robią to na polecenie prokuratora. Prokurator zażądał, aby policja przecedziła zawartość szamba przez sito w poszukiwaniu dowodów, ale policjanci odmówili. Policja zabrała zakrwawioną odzież kobiety, jej zużyte podpaski, nożyczki, którymi przecięła pępowinę po poronieniu, łożysko i „inny materiał biologiczny” jako możliwe dowody działalności przestępczej.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła postępowanie w sprawie udzielenia pomocy w nielegalnym zabiegu aborcji, za co grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. W październiku 2022 r. postępowanie zostało umorzone z powodu braku dowodów.

Ferenc również reprezentuje tę kobietę i planuje wnieść sprawę przeciwko policji za bezpodstawne przeszukanie i dochodzenie. – [Policjanci] zachowywali się tak, jakby [ona] była przestępczynią i chcieli znaleźć kogoś, komu mogliby postawić zarzuty – powiedziała Ferenc.

17-latka ścigana przez policję

W 2022 r., w miejscowości pod Wrocławiem, policja przesłuchała 17-letnią dziewczynę i przeszukała jej dom, po tym, gdy ta szukała pomocy medycznej po zażyciu tabletek poronnych. Wcześniejsze badanie krwi potwierdziło ciążę, jednak dziewczyna sama zinterpretowała wyniki, korzystając z informacji online i bez konsultacji z lekarzem, po czym wywnioskowała, że jest w 10-12 tygodniu ciąży.

Jej przyjaciółki wezwały pogotowie, gdy dziewczyna doświadczyła nadmiernego krwawienia po zażyciu tabletek do samodzielnej aborcji. W szpitalu dziewczyna dowiedziała się, że jej ciąża trwała od około 20-21 tygodni, czyli dłużej niż ramy czasowe, w których zalecana jest samodzielna aborcja farmakologiczna.  

Jak powiedział Piotr Lech, prawnik, który reprezentował dziewczynę, policja przeszukała jej dom i po raz pierwszy skontaktowała się z nią, gdy ta była wciąż w szpitalu. Skonfiskowano telefony należące do niej i do jej matki.

– Moje obawy związane są z pilnością i nadmiernymi środkami użytymi w tej sprawie – powiedział Lech. – Nawet jeśli [prokurator] uważał, że coś jest nie tak (...) ten pośpiech zdecydowanie nie był konieczny w przypadku wciąż przebywającej w szpitalu 17-letniej dziewczyny. Podkreślił, że państwo powinno było przede wszystkim zadbać o zdrowie i bezpieczeństwo dziewczyny. Państwo niepotrzebie dołożyło tej dziewczynie. Potrzebowała przede wszystkim pomocy, a nie przesłuchania – powiedział.

Wkrótce po tym, kiedy dziewczyna została wypisana ze szpitala, Lech towarzyszył jej na komisariacie policji w celu przesłuchania w charakterze świadka możliwego dzieciobójstwa. Podczas przesłuchania policja zapytała o nazwiska osób, z którymi dziewczyna rozmawiała w Aborcyjnym Dream Teamie – organizacji, która edukuje o prawie do aborcji i walczy z aborcyjną stygmą - a także o to, jak zdobyła pigułki aborcyjne. Lech i jego klientka odmówili odpowiedzi na te pytania. Policja nie zapytała, czy dziewczyna doświadczyła gwałtu lub innej formy przemocy seksualnej.

Lech zwrócił uwagę na nieprawidłowości w sprawie: powiedział, że szybkość i napastliwość, z jaką policja prowadziła sprawę, wyraźnie kontrastowała z jego doświadczeniami w innych sprawach niezwiązanych z aborcją. Dodał także, że policja przesłuchiwała jego klientkę jako świadka dzieciobójstwa. Ponieważ jednak zgodnie z polskim prawem tylko matka może być winna zbrodni dzieciobójstwa, nie było podejrzanego, którego dziewczyna mogłaby być „świadkiem”.

Jak powiedział Lech, dwa dni później otrzymał on zawiadomienie o umorzeniu sprawy.

Naciski na osoby świadczące opiekę zdrowotną w zakresie zdrowia reprodukcyjnego

Dr Maria Kubisa, ginekolożka ze Szczecina, opisała, jak w styczniu br. sześciu uzbrojonych agentów CBA wtargnęło do jej prywatnego gabinetu z polecenia miejscowej prokuratury.

Agenci pytali o jedną konkretną pacjentkę, ktorej akt dr Kubisa nie posiadała. Skonfiskowano komputer, telefony i całą dokumentację medyczną pacjentek dr Kubisy sięgającą 1996 r., naruszając tym samym prawa pacjentek do prywatności. Dokumentacja zawierała poufne informacje i pooperacyjne zdjęcia około 6 000 pacjentek.

Dr Kubisa, która wykonuje operacje ginekologiczne, powiedziała, że agenci wyrzucili jej pacjentki z gabinetu. [Jedna z pacjentek] zgłosiła, że przeszła poważną operację i musi przejść kontrolę lekarską, ponieważ przyjechała z daleka – powiedziała Kubisa. Jeden z funkcjonariuszy odpowiedział, że jej stan zdrowia to nie jego problem, że nie to go interesuje.

Prawnik dr Kubisy, Rafał Gawęcki, potwierdził, że nalot miał związek z zarzutami, jakoby Kubisa przeprowadziła nielegalną aborcję dla jednej pacjentki. Dr Kubisa powiedziała, że od wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. przestała prowadzić ciąże.

Dr Kubisa powiedziała, że konfiskata jej rzeczy osobistych i dokumentacji pacjentów uniemożliwiła jej leczenie pacjentek przez kilka tygodni, a inni lekarze świadczący usługi ginekologiczne mogą stać się celem podobnie zakrojonych przeszukiwań. Jeśli udało im się [praktycznie] zamknąć moją klinikę, to znaczy, że mogą zrobić wszystko – powiedziała Kubisa. – Zabrali całą tę [dokumentację], aby coś znaleźć i wnieść przeciwko mnie oskarżenie.

Około trzydziestu pacjentek dr Kubisy złożyło skargi, m.in. przeciwko prokuraturze, za zajęcie ich akt medycznych. Trzy pacjentki dr Kubisy powiedziały Human Rights Watch, że nalot stanowił naruszenie ich prywatności i poczucia bezpieczeństwa, i był przykładem ataku na prawo kobiet do zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego. Jak powiedziała jedna z nich – To kwestia kontroli nad kobietami i (…) kontrolowania naszych praw reprodukcyjnych. Nic takiego nigdy nie przydarzy się żadnemu pacjentowi-mężczyźnie, który uda się do urologa. (…). To nie leży nawet w kręgu zainteresowań [rządu].

Gawęcki wyjaśnił, że w lipcu Sąd Okręgowy w Szczecinie orzekł, że istniały podstawy prawne do przeszukania gabinetu dr Kubisy, jednak jego przeprowadzenie i zajęcie wszystkich dokumentów medycznych pacjentek było nieproporcjonalne i niezgodne z celem określonym w nakazie przeszukania.

Inni lekarze mówili Human Rights Watch, że od wyroku Trybunału Konstytucyjnego odczuwają większą presję. Dr Dominik Przeszlakowski, ginekolog-położnik z Krakowa, powiedział Human Rights Watch, że Szpital Uniwersytecki w Krakowie, jeden z największych szpitali publicznych w Polsce, rozwiązał z nim umowę o pracę po 24 latach pracy po tym, jak Przeszlakowski otwarcie wyraził sprzeciw wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

Przed wydaniem wyroku, w szpitalu przeprowadzano aborcje w przypadkach „ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Dzień po wyroku z października 2020 r. szpital odwołał wszystkie zaplanowane zabiegi terminacji ciąż. [Kobiety] zostały pozostawione zupełnie same sobie – powiedział Przeszlakowski. – Lekarze, którzy nie chcieli im pomóc, radzili kobietom by wyjechały za granicę.

Na spotkaniu z lekarzami ze szpitalnych klinik ginekologicznych, dr Przeszlakowski wezwał szpital do zmiany decyzji. Jeszcze tego samego dnia szpital przywrócił procedury aborcyjne do czasu wejścia w życie wyroku w styczniu 2021 r. Kiedy dr Przeszlakowski nadal sprzeciwiał się odmowom przerywania ciąż przez szpital, dyrektor kliniki polecił mu, żeby „przestał robić zamieszanie”.

W listopadzie 2021 r., po śmierci kobiety, której odmówiono aborcji pomimo powikłań ciążowych, dr Przeszlakowski zabrał głos podczas protestu w Krakowie i na antenie jednej z głównych stacji telewizyjnych. [Wyrok] był niesprawiedliwy, krzywdzący dla kobiet i bezsensowny – Przeszlakowski powiedział Human Rights Watch. Posiadamy wiedzę medyczną i naszym obowiązkiem jest wykorzystanie jej do wykonywania naszej pracy najlepiej, jak potrafimy.

W marcu 2022 r. dr Przeszlakowski wyszedł ze swojej zmiany przed czasem – co, jak powiedział, innym współpracownikom zdarzało się regularnie – z powodu nagłej sytuacji związanej z jego matką. W wyniku przeprowadzonej tego samego dnia nieplanowanej kontroli, Przeszlakowski otrzymał pismo wzywające go do wyjaśnienia swojej nieobecności, a następnie naganę. W kwietniu 2022 r. Przeszlakowski został zwolniony przez kierownictwo szpitala rzekomo za brak złożenia wyjaśnień. Zapytany, czy jakikolwiek inny pracownik szpitala uniwersyteckiego został zwolniony z podobnych powodów, wyjaśnił, że zgodnie z jego wiedzą – nie, nikt inny, nigdy

Powiedziano mi, że nie ma żadnych zastrzeżeń do mojej pracy [jako lekarza] – powiedział Przeszlakowski. – Kierownictwo wiedziało, o której godzinie wyszedłem z pracy [w dniu, o którym mowa], wiedziało, że przekazałem pracę kolegom, a mimo to mnie zwolniono. Czułem, że cokolwiek bym zrobił lub powiedział, i tak by mnie zwolnili.

Na podstawie nieformalnych rozmów z kolegami z pracy i innymi lekarzami, Przeszlakowski wierzy, że niezaplanowana kontrola na jego oddziale miała dostarczyć pretekstu do jego zwolnienia, podczas gdy prawdziwym powodem nagłego zakończenia stosunku pracy była otwarta i publiczna krytyka decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Lekarze i pielęgniarki z kliniki Przeszlakowskiego podpisali list poparcia, wzywająć szpital do przywrócenia go do pracy. Przeszlakowski złożył pozew przeciwko szpitalo do sądu pracy w sprawie o bezpodstawne zwolnienie.

Your tax deductible gift can help stop human rights violations and save lives around the world.

Region / Country